Substancja chemiczna otrzymana z jednej z odmian jałowca jest skuteczna w leczeniu infekcji wywoływanych lekooporną odmiana gronkowca złocistego (MRSA) – donoszą badacze z Uniwersytetu Stanu Missouri.
MRSA jest bardzo groźną bakterią odporną na działanie prawie wszystkich znanych nam antybiotyków. W większości przypadków infekcja ograniczona jest do skóry, jednak niekiedy, zwłaszcza w przypadku osób z osłabionym układem immunologicznym, może się ona rozprzestrzeniać do wnętrza organizmu i wywołać zespół wstrząsu toksycznego lub zapalenie płuc. Częstość zakażeń wywołanych MRSA ciągle rośnie. Dane amerykańskie podają, że jeszcze 30 lat temu MRSA był odpowiedzialny za 2% infekcji gronkowcowych. W 2003 roku było to już 64%. Co więcej z 54000 osób, u których w 2005 rozpoznano zakażenie MRSA, 19000 zmarło w czasie pobytu w szpitalu związanym z tą infekcją
Naukowcy na drodze do odkrycia substancji skutecznej przeciwko tej niebezpiecznej bakterii wyizolowali z igieł jałowca 17 czynnych biologicznie związków. Odkryto, że już niewielkie stężenia naturalnie występujące w igłach jałowca hamowały wzrost „superbakterii” w warunkach laboratoryjnych.
„Znalezienie tych substancji w igłach jałowca zapewnia obfite oraz odnawialne ich źródło, które może być wykorzystywane co roku.” - tłumaczy dr Brian Thompson zaangażowany w te badania – „Ponieważ składniki znajdują się w igłach, nie musimy ścinać drzew.”
To jednak nie wszystko. Poza właściwościami przeciwbakteryjnymi substancje zawarte w igłach jałowca mają także działanie przeciwnowotworowe oraz mogą okazać się skuteczne w miejscowym leczeniu trądziku. Oczywiście upłynie trochę czasu zanim będzie można znaleźć leki z jałowca na półkach w aptece, ponieważ muszą one przejść całą serię badań klinicznych. Badanie to dostarcza jednak dowodów na to jak wiele tajemnic skrywa przed nami jeszcze Matka Natura.
czwartek, 28 lipca 2011
sobota, 16 lipca 2011
Osobliwości natury: gwiazdonos
Gwiazdonos występuje w Ameryce Północnej (Kanada i północno-wschodnie Stany Zjednoczone).
Jego ryjek składa się z dwóch mięsistych, czerwonych, ruchliwych wyrostków, które świetnie sprawdzają się podczas szukania żywności. Gwieździsty twór, przypominający otwartą dłoń składa się z 22 wypustek służących mu jako narząd dotyku. Podczas wyszukiwania żywności gwiazdonos porusza wszystkimi wypustkami oprócz dwóch znajdujących się na samej górze. Prawdopodobnie dwie wypustki wykorzystywane są jako narząd dotyku, a pozostałe 20 służy zwierzęciu do chwytania ofiary. Gwiazdonos przypomina kreta, ma również ciemnobrunatną sierść i podobną budowę jest jednak jedynym przedstawicielem podrodziny gwiazdonosów (Condylurinae). Dorosłe osobniki mają 12-13 centymetrów długości, ogon (5 cm – 8,5 cm) i ważą 35-80 gramów. Gwiazdonos jest światowym rekordzistą, najszybszym łowcą na naszym globie. Znalezienie larwy owada lub nicienia, stwierdzenie czy nadaje się on do spożycia i połknięcie swojej ofiary zajmuje mu 1/5 sekundy. Wzór zębowy: I 3/3, C 1/1, P 4/4, M 3/3 = 44.
Prowadzi podziemny tryb życia, ale do tego stylu życia przywiązny jest mniej niż inne krety. Podobnie jak swoi "kuzyni" (krety) kopie nory, jednak większość pożywienia zdobywa na powierzchni oraz w wodzie. Jest świetnym pływakiem. Żywi się larwami owadów wodnych, dżdżownicami, skorupiakami i mięczakami. W wodzie poluje na bezkręgowce, a nawet drobne ryby. W zimie potrafi znaleźć pożywienie pod lodem. Gwiazdonosy budują system podziemnych korytarzy, z czego część posiada nawet ujście do wody. Od końca maja do czerwca gwiazdonos powiększa swoją rodzinę. W jednym miocie może być od dwóch do siedmiu młodych osobników.
Wyróżniono dwa podgatunki gwiazdonosa:
Należy do rodziny kretowatych, a więc jest dalekim krewnym naszego "polskiego" kreta europejskiego.
Źródło: wikipedia.com, portalwiedzy.onet.pl
Jego ryjek składa się z dwóch mięsistych, czerwonych, ruchliwych wyrostków, które świetnie sprawdzają się podczas szukania żywności. Gwieździsty twór, przypominający otwartą dłoń składa się z 22 wypustek służących mu jako narząd dotyku. Podczas wyszukiwania żywności gwiazdonos porusza wszystkimi wypustkami oprócz dwóch znajdujących się na samej górze. Prawdopodobnie dwie wypustki wykorzystywane są jako narząd dotyku, a pozostałe 20 służy zwierzęciu do chwytania ofiary. Gwiazdonos przypomina kreta, ma również ciemnobrunatną sierść i podobną budowę jest jednak jedynym przedstawicielem podrodziny gwiazdonosów (Condylurinae). Dorosłe osobniki mają 12-13 centymetrów długości, ogon (5 cm – 8,5 cm) i ważą 35-80 gramów. Gwiazdonos jest światowym rekordzistą, najszybszym łowcą na naszym globie. Znalezienie larwy owada lub nicienia, stwierdzenie czy nadaje się on do spożycia i połknięcie swojej ofiary zajmuje mu 1/5 sekundy. Wzór zębowy: I 3/3, C 1/1, P 4/4, M 3/3 = 44.
Obszar występowania gwiazdonosa |
Wyróżniono dwa podgatunki gwiazdonosa:
- C. cristata cristata
- C. cristata nigra
Należy do rodziny kretowatych, a więc jest dalekim krewnym naszego "polskiego" kreta europejskiego.
Źródło: wikipedia.com, portalwiedzy.onet.pl
Mózg ptaków pomoże poznać istotę choroby Alzheimera
Mózgi ptaków kryją tajemnicę, która pomoże w leczeniu osób z chorobą Alzheimera. Jej rozwikłania podjęli się naukowcy z Uniwersytetu w Tel Awiwie.
Okazało się, że u ptaków brakuje bardzo powszechnego w naturze genu, oznaczanego w skrócie GSK, a dokładnie jego wariantu alfa. Produkt tego genu uczestniczy w procesie fosforylacji, czyli przyłączania reszty fosforanowej do różnych związków. Jedną z substancji, dla której fosforylacja ma kluczowe znaczenie jest białko tau, uczestniczące obok blaszek amyloidowych w rozwoju choroby Alzheimera, najczęstszej przyczyny otępienia u osób powyżej 65 roku życia.
„Staramy się stworzyć swoisty inhibitor GSK, by zastosować go w terapii cukrzycy i chorób neurodegeneracyjnych.” - tłumaczy prof. Hagit Eldar-Finkelman zaangażowana w te badania – „Uzbrojeni w nowe fakty z badań nad ptakami, możemy wykorzystać je jako narzędzie do lepszego zrozumienia roli GSK alfa w mózgu człowieka.”
Naukowcy wierzą, że przez wpływ na funkcję tego genu możliwe będzie zahamowanie postępu i rozwoju chorób neurodegeneracyjnych, w tym choroby Alzheimera. Stworzenie odpowiedniego leku zajmie jednak badaczom jeszcze kilka, ponieważ idealny medykament powinien jedynie obniżać aktywność genu, którego produkt pełni wiele ważnych funkcji w układzie nerwowym i nie tylko.
Źródło: RynekMedyczny.pl
Okazało się, że u ptaków brakuje bardzo powszechnego w naturze genu, oznaczanego w skrócie GSK, a dokładnie jego wariantu alfa. Produkt tego genu uczestniczy w procesie fosforylacji, czyli przyłączania reszty fosforanowej do różnych związków. Jedną z substancji, dla której fosforylacja ma kluczowe znaczenie jest białko tau, uczestniczące obok blaszek amyloidowych w rozwoju choroby Alzheimera, najczęstszej przyczyny otępienia u osób powyżej 65 roku życia.
„Staramy się stworzyć swoisty inhibitor GSK, by zastosować go w terapii cukrzycy i chorób neurodegeneracyjnych.” - tłumaczy prof. Hagit Eldar-Finkelman zaangażowana w te badania – „Uzbrojeni w nowe fakty z badań nad ptakami, możemy wykorzystać je jako narzędzie do lepszego zrozumienia roli GSK alfa w mózgu człowieka.”
Naukowcy wierzą, że przez wpływ na funkcję tego genu możliwe będzie zahamowanie postępu i rozwoju chorób neurodegeneracyjnych, w tym choroby Alzheimera. Stworzenie odpowiedniego leku zajmie jednak badaczom jeszcze kilka, ponieważ idealny medykament powinien jedynie obniżać aktywność genu, którego produkt pełni wiele ważnych funkcji w układzie nerwowym i nie tylko.
Źródło: RynekMedyczny.pl
piątek, 15 lipca 2011
Jedwabnik zastępuje pająka
Specjaliści z University of Notre Dame, University of Wyoming i Kraig Biocraft Laboratories wyhodowali transgeniczne jedwabniki (Bombyx mori), które przędą pajęczą nić. To badanie stanowi znaczący przełom w opracowywaniu lepszych włókien jedwabnych do zastosowań medycznych i niemedycznych – podkreśla Malcolm J. Fraser Junior.
Naturalne nici pajęcze mają szereg niezwykłych właściwości fizycznych, np. o wiele większą wytrzymałość na rozciąganie i elastyczność niż nici jedwabników. Przędzione przez zmodyfikowane genetycznie gąsienice sztuczne nici pajęcze są zaś bardzo podobne do oryginału.
Jedwabne włókna można wykorzystać w wielu dziedzinach, głównie w medycynie, m.in. jako delikatny materiał na szwy, w przyspieszających gojenie bandażach albo w roli rusztowania podczas odtwarzania ścięgien i wiązadeł. Nici pajęcze znacznie rozszerzyłyby zakres zastosowań. Warto tu wspomnieć choćby o ulepszonych poduszkach samochodowych, nowej generacji ubrań dla sportowców czy kamizelkach kuloodpornych.
Przed wyhodowaniem transgenicznych jedwabników w laboratoriach uzyskiwano jednak tylko niewielką ilość pajęczych nici. Jak łatwo się domyślić, były one drogie i nie dało się ich pozyskiwać w celach komercyjnych. Przedstawiciele firmy Kraig Biocraft uważali, że przy podejściu biotechnologicznym można by uzyskać włókna o znacznie szerszym wachlarzu właściwości, co więcej, dzięki wcześniejszemu "programowaniu" uzyskiwano by materiał idealny do wykonania konkretnego zadania, np. do aplikacji medycznych. Laboratoria nawiązały więc współpracę z Fraserem, który opatentował narzędzie genetyczne o nazwie piggyBac. Jest to rodzaj transpozonu, czyli sekwencji DNA przemieszczającej się na inną pozycję w genomie komórki dzięki procesowi zwanemu transpozycją.
Fraser, biochemik Randy Lewis i genetyk molekularny Don Jarvis, który specjalizuje się w wytwarzaniu białek przez owady, zmodyfikowali genetycznie jedwabniki morwowe, włączając w ich genom fragmenty DNA pobrane od pająków. Gdy zwierzęta zaczynają prząść swój kokon, składa się on ze specyficznej mieszaniny nici typowych dla B. mori i pająków. Nowa nić jest znacznie elastyczniejsza i wytrzymalsza od zwykłego oprzędu, zbliżając się pod tym względem do pajęczego oryginału. Zrobiliśmy też duży krok naprzód w inżynierii genetycznej tych zwierząt, dlatego pozyskanie dodatkowych zmodyfikowanych osobników jest łatwiejsze. To pozwoli nam szybciej ocenić skuteczność manipulacji genetycznych w kontynuowanym procesie produkcji wyspecjalizowanych włókien jedwabnych – podkreśla Fraser.
Źródło: RynekMedyczny.pl
Naturalne nici pajęcze mają szereg niezwykłych właściwości fizycznych, np. o wiele większą wytrzymałość na rozciąganie i elastyczność niż nici jedwabników. Przędzione przez zmodyfikowane genetycznie gąsienice sztuczne nici pajęcze są zaś bardzo podobne do oryginału.
Jedwabne włókna można wykorzystać w wielu dziedzinach, głównie w medycynie, m.in. jako delikatny materiał na szwy, w przyspieszających gojenie bandażach albo w roli rusztowania podczas odtwarzania ścięgien i wiązadeł. Nici pajęcze znacznie rozszerzyłyby zakres zastosowań. Warto tu wspomnieć choćby o ulepszonych poduszkach samochodowych, nowej generacji ubrań dla sportowców czy kamizelkach kuloodpornych.
Przed wyhodowaniem transgenicznych jedwabników w laboratoriach uzyskiwano jednak tylko niewielką ilość pajęczych nici. Jak łatwo się domyślić, były one drogie i nie dało się ich pozyskiwać w celach komercyjnych. Przedstawiciele firmy Kraig Biocraft uważali, że przy podejściu biotechnologicznym można by uzyskać włókna o znacznie szerszym wachlarzu właściwości, co więcej, dzięki wcześniejszemu "programowaniu" uzyskiwano by materiał idealny do wykonania konkretnego zadania, np. do aplikacji medycznych. Laboratoria nawiązały więc współpracę z Fraserem, który opatentował narzędzie genetyczne o nazwie piggyBac. Jest to rodzaj transpozonu, czyli sekwencji DNA przemieszczającej się na inną pozycję w genomie komórki dzięki procesowi zwanemu transpozycją.
Fraser, biochemik Randy Lewis i genetyk molekularny Don Jarvis, który specjalizuje się w wytwarzaniu białek przez owady, zmodyfikowali genetycznie jedwabniki morwowe, włączając w ich genom fragmenty DNA pobrane od pająków. Gdy zwierzęta zaczynają prząść swój kokon, składa się on ze specyficznej mieszaniny nici typowych dla B. mori i pająków. Nowa nić jest znacznie elastyczniejsza i wytrzymalsza od zwykłego oprzędu, zbliżając się pod tym względem do pajęczego oryginału. Zrobiliśmy też duży krok naprzód w inżynierii genetycznej tych zwierząt, dlatego pozyskanie dodatkowych zmodyfikowanych osobników jest łatwiejsze. To pozwoli nam szybciej ocenić skuteczność manipulacji genetycznych w kontynuowanym procesie produkcji wyspecjalizowanych włókien jedwabnych – podkreśla Fraser.
Źródło: RynekMedyczny.pl
środa, 13 lipca 2011
Globalne ocieplenie a człowiek
Od kilkunastu, a może już nawet kilkudziesięciu lat organizacje proekologiczne (m. in. Greenpeace) i niezmierzone rzesze ekologów głoszą o tragicznych dla Ziemi jak i dla przyszłych pokoleń skutkach szybkiego rozwoju przemysłowego.
W ostatnim czasie akcje promujące redukcję emisji CO2, oraz innych niebezpiecznych związków dla środowiska naturalnego stały się na tyle głośne, że problem ten pojawił się także w polityce międzynarodowej. Traktat z Kioto z 1997 roku, czy tegoroczna konferencja w Kopenhadze poświęcona temu problemowi pokazują, że wzrost temperatury na świecie uznano za poważną sprawę. Co prawa wiemy, że więcej mamy obietnic bez pokrycia, ale nie o tym rzecz.
O globalnym ociepleniu trąbi się wszędzie. Jednak powinniśmy powołać się na fakty. Na podstawie pomiarów ustalono, że średnia globalna temperatura lądów i oceanów wzrosła o 0,75 °C względem okresu 1860-1900. Oczywiście dochodzi do tego problem niedokładnych pomiarów, ale tutaj wahania nie mogą być już duże. Rzeczywiście temperatura od początku XX roku rośnie, a niektórzy z ekologów przewidują, że 2100 będzie wyższa o [sic!] 5 stopni Celsjusza w stosunku do roku 2000 r.
Pojawił się jednak pewien w badaniach z ostatnich lat. Według badań sporej rzeszy naukowców ( m.in.Roya Spencer – NASA, Ryan Maue – Uniwersytet Floryda, Naukowcy Instytutu Nauk Morskich Leibnitza i Instytutu Meteorologii Maxa Plancka) w ciągu ostatnich kilkunastu lat średnia temperatura na ziemi przestała się podnosić. Co więcej dane na ten temat są zastrzeżone. Wynikła z tego już nawet tzw. „Climagate”., o którym w internecie można wiele się dowiedzieć.
Innym faktem wskazującym na to, że informacje o globalnych ociepleniu powodowanym przez człowieka są przesadzone jest to, że procent CO2 znajdującego się w atmosferze, a pochodzące z działalności ludzkiej wynosi 3%. Musicie przyznać, że to niezbyt dużo. Dlatego prognozy o hiper wzroście temperatury w kolejnych latach wydają się „dość przesadzone”.
Faktem jest też to, że nasza planeta ma pewne cykliczne fazy. Tak jak dla nas łatwo rozróżnić pory roku, tak trudno dostrzec tą cykliczność temperatur. Ziemia przechodziła już kilka epok lodowcowych, ale również kilka epok bardzo wysokich temperatur. Mówię oczywiście o kilku, ponieważ tyle człowiek jest w stanie ocenić na podstawie źródeł np. badania lodu z lodowców.
W ostatnim czasie akcje promujące redukcję emisji CO2, oraz innych niebezpiecznych związków dla środowiska naturalnego stały się na tyle głośne, że problem ten pojawił się także w polityce międzynarodowej. Traktat z Kioto z 1997 roku, czy tegoroczna konferencja w Kopenhadze poświęcona temu problemowi pokazują, że wzrost temperatury na świecie uznano za poważną sprawę. Co prawa wiemy, że więcej mamy obietnic bez pokrycia, ale nie o tym rzecz.
O globalnym ociepleniu trąbi się wszędzie. Jednak powinniśmy powołać się na fakty. Na podstawie pomiarów ustalono, że średnia globalna temperatura lądów i oceanów wzrosła o 0,75 °C względem okresu 1860-1900. Oczywiście dochodzi do tego problem niedokładnych pomiarów, ale tutaj wahania nie mogą być już duże. Rzeczywiście temperatura od początku XX roku rośnie, a niektórzy z ekologów przewidują, że 2100 będzie wyższa o [sic!] 5 stopni Celsjusza w stosunku do roku 2000 r.
Pojawił się jednak pewien w badaniach z ostatnich lat. Według badań sporej rzeszy naukowców ( m.in.Roya Spencer – NASA, Ryan Maue – Uniwersytet Floryda, Naukowcy Instytutu Nauk Morskich Leibnitza i Instytutu Meteorologii Maxa Plancka) w ciągu ostatnich kilkunastu lat średnia temperatura na ziemi przestała się podnosić. Co więcej dane na ten temat są zastrzeżone. Wynikła z tego już nawet tzw. „Climagate”., o którym w internecie można wiele się dowiedzieć.
Innym faktem wskazującym na to, że informacje o globalnych ociepleniu powodowanym przez człowieka są przesadzone jest to, że procent CO2 znajdującego się w atmosferze, a pochodzące z działalności ludzkiej wynosi 3%. Musicie przyznać, że to niezbyt dużo. Dlatego prognozy o hiper wzroście temperatury w kolejnych latach wydają się „dość przesadzone”.
Faktem jest też to, że nasza planeta ma pewne cykliczne fazy. Tak jak dla nas łatwo rozróżnić pory roku, tak trudno dostrzec tą cykliczność temperatur. Ziemia przechodziła już kilka epok lodowcowych, ale również kilka epok bardzo wysokich temperatur. Mówię oczywiście o kilku, ponieważ tyle człowiek jest w stanie ocenić na podstawie źródeł np. badania lodu z lodowców.
Movement Ecology: Unifying Theory Of How Plants And Animals Move From One Place To Another
Movement ecology is a developing academic pursuit, combining expertise in a variety of fields, including biology, ecology, botany, environmental science, physics, mathematics, virology and others. It involves the study of how microorganisms, plants and animals travel from one place to another, sometimes for great distances and in highly surprising ways.
This movement is a crucial component of almost any ecological and evolutionary process, including major problems associated with habitat fragmentation, climate change, biological invasions, and the spread of pests and diseases.
The current edition of the journal, Proceedings of the National Academy of Sciences in the USA (PNAS), contains a 76-page special feature on movement ecology, edited by Prof. Ran Nathan, who heads the Movement Ecology Laboratory in the Department of Evolution, Systematics and Ecology at the Hebrew University’s Alexander Silberman Institute of Life Sciences.*
Modern movement research is extensive, estimated to yield nearly 26,000 scientific papers over the last decade. However, this research is characterized by a broad range of specialized scientific approaches, each developed to explore a different type of movement carried out by a specific group of organisms. A cohesive framework that would serve as a unifying theme for developing a general theory of organism movement was lacking.
Movement ecology is a unifying paradigm for studying all types of movement involving all organisms. It places movement itself as the focal theme, and, by providing a unifying framework and common tools, aims at promoting the development of an integrative theory of organism movement for better understanding the causes, mechanisms, patterns and consequences of all movement phenomena.
The conceptual framework of movement ecology asserts that four basic components are needed to describe the mechanisms underlying movement of all kinds: the organism's internal state, which defines its intrinsic motivation to move; the motion and navigation capacities representing, respectively, the organism's basic ability to move and to affect where and when to move; and the broad range of external factors affecting movement. The resulting movement path is the fifth and final component of the proposed framework.
*To promote this subject, Prof. Nathan initiated the establishment of a year-long (2006-2007) international project at the Institute for Advanced Studies of the Hebrew University. The results of that project, as well as contributions of other scientists from around the world, comprise the 13 articles included in the PNAS movement ecology special feature.
Source : Hebrew University of Jerusalem
This movement is a crucial component of almost any ecological and evolutionary process, including major problems associated with habitat fragmentation, climate change, biological invasions, and the spread of pests and diseases.
The current edition of the journal, Proceedings of the National Academy of Sciences in the USA (PNAS), contains a 76-page special feature on movement ecology, edited by Prof. Ran Nathan, who heads the Movement Ecology Laboratory in the Department of Evolution, Systematics and Ecology at the Hebrew University’s Alexander Silberman Institute of Life Sciences.*
Modern movement research is extensive, estimated to yield nearly 26,000 scientific papers over the last decade. However, this research is characterized by a broad range of specialized scientific approaches, each developed to explore a different type of movement carried out by a specific group of organisms. A cohesive framework that would serve as a unifying theme for developing a general theory of organism movement was lacking.
Movement ecology is a unifying paradigm for studying all types of movement involving all organisms. It places movement itself as the focal theme, and, by providing a unifying framework and common tools, aims at promoting the development of an integrative theory of organism movement for better understanding the causes, mechanisms, patterns and consequences of all movement phenomena.
The conceptual framework of movement ecology asserts that four basic components are needed to describe the mechanisms underlying movement of all kinds: the organism's internal state, which defines its intrinsic motivation to move; the motion and navigation capacities representing, respectively, the organism's basic ability to move and to affect where and when to move; and the broad range of external factors affecting movement. The resulting movement path is the fifth and final component of the proposed framework.
*To promote this subject, Prof. Nathan initiated the establishment of a year-long (2006-2007) international project at the Institute for Advanced Studies of the Hebrew University. The results of that project, as well as contributions of other scientists from around the world, comprise the 13 articles included in the PNAS movement ecology special feature.
Source : Hebrew University of Jerusalem
Learning The Lessons Of The World's Oldest Ecological Experiment
Ecologists are getting ready to celebrate the 150th anniversary of the world's oldest ecological experiment. The Park Grass Experiment was set up at Rothamsted Research in Hertfordshire in 1856 -- three years before Darwin published Origin of Species -- to answer crucial agricultural questions of the day but has since proved an invaluable resource for studying natural selection and biodiversity.
To mark the occasion, a major review of Park Grass is published today in the British Ecological Society's Journal of Ecology, and on 22nd-24th May 2006 Rothamsted Research is hosting an international symposium exploring the unique value of long-term ecological research.
Park Grass was originally designed to test the effect of fertilisers and manures on hay yields. However, it soon became apparent that the treatments were also affecting the botanical make-up of the plots and the ecology of this 2.8 ha field has been studied ever since. In spring, the field is a colourful tapestry of flowers and grasses, some plots still having the wide range of plants that most meadows probably contained hundreds of years ago.
According to the authors of the paper, Professor Jonathan Silvertown of The Open University and colleagues from Rothamsted Research, the Centre for Ecology and Hydrology and Lincoln University in New Zealand: "Park Grass illustrates how long-term experiments grow in value with time and how they may be used to investigate scientific questions that were inconceivable at their inception. This is as likely to be true of the future of Park Grass as it has proved to be of its past." Over its 150 year history, Park Grass has:
shown how plant species richness, biomass and pH are related,
has demonstrated that competition between plants can make the effects of climatic variation on communities more extreme,
provided one of the first demonstrations of local evolutionary change under different selection pressures and
endowed us with an archive of soil and hay samples that have been used to track the history of atmospheric pollution, including nuclear fallout. "Today, Park Grass has acquired new relevance for the study of fundamental ecological processes and for nature conservation. It has inspired new ecological theory and has helped ecologists to recognise the value of long-term experiments in ecological studies," the authors say.
Source : Blackwell Publishing Ltd.
To mark the occasion, a major review of Park Grass is published today in the British Ecological Society's Journal of Ecology, and on 22nd-24th May 2006 Rothamsted Research is hosting an international symposium exploring the unique value of long-term ecological research.
Park Grass was originally designed to test the effect of fertilisers and manures on hay yields. However, it soon became apparent that the treatments were also affecting the botanical make-up of the plots and the ecology of this 2.8 ha field has been studied ever since. In spring, the field is a colourful tapestry of flowers and grasses, some plots still having the wide range of plants that most meadows probably contained hundreds of years ago.
According to the authors of the paper, Professor Jonathan Silvertown of The Open University and colleagues from Rothamsted Research, the Centre for Ecology and Hydrology and Lincoln University in New Zealand: "Park Grass illustrates how long-term experiments grow in value with time and how they may be used to investigate scientific questions that were inconceivable at their inception. This is as likely to be true of the future of Park Grass as it has proved to be of its past." Over its 150 year history, Park Grass has:
- demonstrated that conventional field trials probably underestimate threats to plant biodiversity from long term changes, such as soil acidification,
shown how plant species richness, biomass and pH are related,
has demonstrated that competition between plants can make the effects of climatic variation on communities more extreme,
provided one of the first demonstrations of local evolutionary change under different selection pressures and
endowed us with an archive of soil and hay samples that have been used to track the history of atmospheric pollution, including nuclear fallout. "Today, Park Grass has acquired new relevance for the study of fundamental ecological processes and for nature conservation. It has inspired new ecological theory and has helped ecologists to recognise the value of long-term experiments in ecological studies," the authors say.
Source : Blackwell Publishing Ltd.
niedziela, 10 lipca 2011
amazing world: "Giganty" wśród owadów part.4
amazing world: "Giganty" wśród owadów part.4: "Gigantyczny szerszeń japoński (Vespa mandarinia japonica) Rozpiętość skrzydeł tego szerszenia wynosi 6 cm, a długość ciała osobników dorosły..."
Depression May Increase Exacerbations, Hospitalizations in COPD
It is well known that patients with chronic obstructive pulmonary disease (COPD) frequently suffer from depression and anxiety, but according to new research, depression and anxiety may actually cause increased hospitalizations and exacerbations.
“This is an important and revealing finding, indicating that for COPD patients, depression and anxiety must be treated as potential clinically important risk factors, rather than simple comorbidities that are caused by COPD,” said principle investigator of the paper, Jean Bourbeau, M.D., director of the Respiratory Epidemiology and Clinical Research Unit of McGill University, in Montreal.
“This is an important and revealing finding, indicating that for COPD patients, depression and anxiety must be treated as potential clinically important risk factors, rather than simple comorbidities that are caused by COPD,” said principle investigator of the paper, Jean Bourbeau, M.D., director of the Respiratory Epidemiology and Clinical Research Unit of McGill University, in Montreal.
The research, published in the first issue for November of the American Thoracic Society’s clinical research journal, the American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine, is the first study to indicate a causal relationship between depression and exacerbations and hospitalizations for COPD.
To determine whether depression and anxiety were independent risk factors for COPD exacerbations and hospitalizations, the researchers prospectively recruited nearly 500 patients with stable COPD from ten hospitals in Beijing. Each patient was assessed at baseline for anxiety and depression as well as disease severity. They were contacted monthly by telephone for one year to determine whether they had experienced any exacerbations or hospitalizations.
“Almost a quarter of the patients we monitored were suspected of having depression at baseline (13.8 percent possible and 9 percent probably cases), and nearly one in ten were suspected of having anxiety (4.5 percent possible and 5.1 percent probable cases),” said Dr. Bourbeau.
“Almost a quarter of the patients we monitored were suspected of having depression at baseline (13.8 percent possible and 9 percent probably cases), and nearly one in ten were suspected of having anxiety (4.5 percent possible and 5.1 percent probable cases),” said Dr. Bourbeau.
Depressed patients had a higher proportion of concurrent anxiety than non-depressed patients. They also had higher mortality, more symptom- and event-based exacerbations and hospitalizations and longer hospital stays than non-depressed patients. They were also more likely to have had past exacerbations and hospitalizations. Hospital stays were nearly two and a half times as long for depressed patients, although the association did not reach statistical significance.
Anxiety was also associated with a greater risk of exacerbations and longer hospital stays. Overall, among patients with anxiety who had at least one exacerbation, the exacerbation lasted nearly twice as long as those without anxiety, but there was no support for previous findings that hospitalizations were affected by anxiety in length or frequency.
Anxiety was also associated with a greater risk of exacerbations and longer hospital stays. Overall, among patients with anxiety who had at least one exacerbation, the exacerbation lasted nearly twice as long as those without anxiety, but there was no support for previous findings that hospitalizations were affected by anxiety in length or frequency.
Because these effects were evident after adjustments for all known confounding factors using a causal diagram, and because the outcomes were measured after psychological exposures, the researchers assert that not only is depression linked to greater risk of more and lengthier COPD exacerbations and hospitalizations, but that their findings suggest a causal relationship.
“To our knowledge this is the first report of the possible causal association between depressive symptoms and exacerbations and hospitalizations in stable COPD. However, people have to realize that the causal relationship is a complicated issue and will require further evaluation as part of other properly designed longitudinal studies,” wrote Dr. Bourbeau.
“To our knowledge this is the first report of the possible causal association between depressive symptoms and exacerbations and hospitalizations in stable COPD. However, people have to realize that the causal relationship is a complicated issue and will require further evaluation as part of other properly designed longitudinal studies,” wrote Dr. Bourbeau.
While they acknowledge that there may have been a differential loss of depressed/non-depressed patients in follow up, because patients who withdrew earlier had more severe COPD and were more depressed than those who completed follow-up, it is likely that the association was underestimated than anything. “Similarly, the association between anxiety and exacerbations may have been underestimated due to the differential attrition,” said Dr. Bourbeau.
The researchers proposed a number of possible explanations for their findings—that depression itself may effect changes in the immune system; that depression affects patients’ ability to adapt to chronic symptoms, thereby making them more likely to make frequent visits to the doctor and receive pharmacological treatment; or depression may decrease self-confidence and increase feelings of hopelessness, resulting in poorer self-care and poorer medication compliance.
The researchers proposed a number of possible explanations for their findings—that depression itself may effect changes in the immune system; that depression affects patients’ ability to adapt to chronic symptoms, thereby making them more likely to make frequent visits to the doctor and receive pharmacological treatment; or depression may decrease self-confidence and increase feelings of hopelessness, resulting in poorer self-care and poorer medication compliance.
“The results of this study can guide researchers and clinicians to evaluate in COPD patients with depression the effectiveness of antidepressants and psychotherapies on reducing exacerbations and related complications such as hospital admissions,” concluded Dr. Bourbeau.
sobota, 9 lipca 2011
Ewolucja homo sapiens
Ewolucja Darwina opierała się na teorii, że "człowiek pochodzi od małpy", ale czy to rzeczywiście może być prawdą. Według uczonego wszystkie złożone formy organizmów,tzn.jedno i wielokomórkowce,w tym również gatunek: homo sapiens sapiens, czyli człowiek wyewoluowały z prymitywnych form życia.
Jeśli według Darwina człowiek pochodzi od małpy,to zastanawiam się nad tym w jaki sposób z pierwotnej małpy, która była zbliżona wyglądem do małp współczesnych, czyli charakteryzowała się: brakiem ogona, kończynami przednimi, które były dłuższe od tylnych, posiadająca przeciwstawny kciuk i paluch stopy, prowadząca tryb życia nadrzewny i naziemny, mogła aż tak szybko wyewoluować i stać się formą przejściową pomiędzy człowiekiem a małpą. Może zmieniające się warunki środowiskowe, obecne w tamtych czasach, skłoniły pierwotną małpę człekokształtną do zmiany swojego trybu życia z nadrzewnego na naziemny. Skutkiem tego jej kończyny przednie stały się zbliżone długością do kończyn tylnych, a mózg rozwinął się jeszcze bardziej, zapewniając optymalny zasięg przetrwania gatunku w niedogodnych warunkach środowiskowych. Jestem pewny, że ten właśnie czynnik środowiskowy, związany z intensywną zmianą klimatu, był podstawowym czynnikiem który doprowadził do ewolucji i powstania nowych gatunków zwierząt na naszej planecie.
Bardziej przemawia za mną teoria ewolucji Darwina,niż fakt zapisany w Biblii że człowieka oraz wszystkie gatunki zwierząt i roślin na całej kuli ziemskiej stworzył Pan Bóg. Jak człowiek mógłby powstać z gliny?Jak Pan Bóg mógłby ulepić Ewe z żebra Adama?I jak dwoje ludzi obecnych w tamtych czasach na ziemi,mogło tak intensywnie zaludnić ziemię przedstawicielami swojego gatunku?Moim zdaniem to jest niemożliwe z punktu widzenia nauki. A skąd wzięły się na ziemi organizmy żywe w postaci tlenowych i beztlenowych bakterii?
Myślę że stało się to wtedy kiedy na Ziemię spadła kometa, posiadająca w swoim jądrze cząsteczki DNA organizmów żywych. Kometa rozpadła się wtedy na drobniutkie kawałeczki, które rozprzestrzeniły się w środowisku wodnym i lądowym. Przy bezpośrednim kontakcie z wodą organizmy te, czyli bakterie ewoluowały dając początek nowym gatunkom zwierząt i roślin. Na początku bakterie, tzn. organizmy jednokomórkowe zaczęły ewoluować w coraz bardziej zorganizowane wyższe formy wielokomórkowe. Mogły oddychać zarówno tlenowo jak i beztlenowo. Stopniowo zaczęły masowo zmieniać środowisko swojego bytowania, zamieszkując - góry, siedliska lądowe jak i wodne. W toku ewolucji z tych miniaturowych organizmów żywych, tworzyły się nowe, wyższe formy życia, aż do czasu kiedy powstał człowiek. Człowiek, który jest blisko spokrewniony z małpami. Człowiek i małpy człekokształtne-hominoidae posiadają aż 99% wspólnych genów w puli genowej DNA, ale nie do końca jesteśmy zbliżeni do nich ukształtowaniem budowy ciała i posiadamy inaczej rozwinięty sposób porozumiewania się z otoczeniem.
Człowiek, który ewoluował do istoty nad wyraz bardziej inteligentnej od małp człekokształtnych, ciągle rozwijając swoje umiejętności. Zastanówcie się jednak nad tym, że gatunek: homo sapiens sapiens -człowiek rozumny nie powstałby, w toku braku ewolucji. Ewolucja była czynnikiem zmuszającym większość zwierząt i roślin - do zamiany swoich prymitywnych form w zorganizowane i wyższe. Myślę, że Darwin miał racje, a jak myśli większość z was?
>Jednak do tej pory uczeni na całym świecie nie potrafią odnaleźć wśród skamieniałości gatunku, który byłby brakującym elementem powiązanym z formą pośrednią pomiędzy małpą a człowiekiem.
piątek, 8 lipca 2011
Delfinie esperanto
Esperanto czy nauka języków obcych wcale nie są typowo ludzkimi wynalazkami. Kiedy bowiem spotykają się dwa gatunki delfinów i one próbują znaleźć wspólny język. Naukowcy obserwowali daleko spokrewnione delfiny butlonose (Tursiops truncatus) i przedstawicieli gatunku Sotalia guianensis, jak spędzają razem czas w azylu dla dzikich zwierząt Gandoca-Manzanillo u wybrzeży Kostaryki. W naturze te pierwsze występują na całej kuli ziemskiej, podczas gdy te drugie zamieszkują płytkie wody przy ujściach rzek Ameryki Południowej.
Oba delfiny wydają unikatowe dźwięki, ale gdy tylko znajdą się w swoim towarzystwie, przechodzą na język stanowiący wersję przejściową między jednym i drugim systemem komunikacji.
Zespół doktor Laury May-Collado z Universidad de Puerto Rico jako pierwszy zauważył, że zwierzęta modyfikują swój sposób porozumiewania nie tylko w obecności przedstawicieli własnego, ale i obcych gatunków.
Delfiny butlonose są większe i osiągają długość do 381 cm, podczas gdy S. guianensis mierzą zaledwie ok. 2,1 m. I jedne, i drugie pływają w grupach w obrębie własnego gatunku. Butlonosy wydają wtedy dłuższe dźwięki o niższej częstotliwości, a ich mniejsi koledzy wyższe pogwizdywania. Dość często tworzą się też ponadgatunkowe grupy, ale wtedy przeważnie delfiny butlonose nękają S. guianensis. Okazuje się, że zmieniają się również zawołania ssaków – dochodzi do uśrednienia czasu ich trwania i częstotliwości. Dr May-Collado przyznaje, że zaskoczyły ją te wyniki, gdyż biolodzy spodziewali się raczej uwydatnienia cech dźwięków typowych dla gatunku, a nie swego rodzaju uzgadniania. Na razie nie ma jednak pewności, czy oba gatunki dostosowują swoje zawołania, czy tylko jeden (np. prześladowany) próbuje pod wpływem stresu upodobnić się do reszty lub pogrozić w języku napastnika. Portorykańczycy dysponowali bowiem sprzętem, który nagrywał wszystkie dźwięki, ale nie dało się ustalić wkładu poszczególnych osobników.
Naukowcy podkreślają, że nie zdziwiliby się, gdyby różne gatunki delfinów się ze sobą komunikowały, ponieważ potrafią w zadziwiającym stopniu modulować swój język, porozumiewając się we własnym stadzie czy upewniając się, że są słyszane na tle wszechobecnego hałasu. W azylu byłyby w pewnym sensie zmuszone do komunikowania, jako że spotkania z innymi zwierzętami są tu normą.
Źródło: RynekMedyczny.pl
Autor: Anna Błońska
Oba delfiny wydają unikatowe dźwięki, ale gdy tylko znajdą się w swoim towarzystwie, przechodzą na język stanowiący wersję przejściową między jednym i drugim systemem komunikacji.
Zespół doktor Laury May-Collado z Universidad de Puerto Rico jako pierwszy zauważył, że zwierzęta modyfikują swój sposób porozumiewania nie tylko w obecności przedstawicieli własnego, ale i obcych gatunków.
Delfiny butlonose są większe i osiągają długość do 381 cm, podczas gdy S. guianensis mierzą zaledwie ok. 2,1 m. I jedne, i drugie pływają w grupach w obrębie własnego gatunku. Butlonosy wydają wtedy dłuższe dźwięki o niższej częstotliwości, a ich mniejsi koledzy wyższe pogwizdywania. Dość często tworzą się też ponadgatunkowe grupy, ale wtedy przeważnie delfiny butlonose nękają S. guianensis. Okazuje się, że zmieniają się również zawołania ssaków – dochodzi do uśrednienia czasu ich trwania i częstotliwości. Dr May-Collado przyznaje, że zaskoczyły ją te wyniki, gdyż biolodzy spodziewali się raczej uwydatnienia cech dźwięków typowych dla gatunku, a nie swego rodzaju uzgadniania. Na razie nie ma jednak pewności, czy oba gatunki dostosowują swoje zawołania, czy tylko jeden (np. prześladowany) próbuje pod wpływem stresu upodobnić się do reszty lub pogrozić w języku napastnika. Portorykańczycy dysponowali bowiem sprzętem, który nagrywał wszystkie dźwięki, ale nie dało się ustalić wkładu poszczególnych osobników.
Naukowcy podkreślają, że nie zdziwiliby się, gdyby różne gatunki delfinów się ze sobą komunikowały, ponieważ potrafią w zadziwiającym stopniu modulować swój język, porozumiewając się we własnym stadzie czy upewniając się, że są słyszane na tle wszechobecnego hałasu. W azylu byłyby w pewnym sensie zmuszone do komunikowania, jako że spotkania z innymi zwierzętami są tu normą.
Źródło: RynekMedyczny.pl
Autor: Anna Błońska
Subskrybuj:
Posty (Atom)